niedziela, 6 kwietnia 2014

Free to Play

Hej dzieciaki! Lubicie (dotę) ESPORTY? Chcecie wiedzieć, jak wygląda życie CYBERATLETY (grającego w dotę)? Zastanawiacie się, jak profesjonalni gracze radzą sobie z rodzicami, którzy nie rozumieją ich pasji i każą siadać do książek? Wiedzieliście, że na Ukrainie też mają komputer (ale tylko jeden)? Nie chcielibyśmy was odrywać od grania (w dotę), ale Free to Play to film, który koniecznie musicie obejrzeć!

Free to Play to dokument autorstwa Valve o pierwszym The International, organizowanym przez nich corocznym turnieju w Dota 2. W 2011 nie była to jeszcze publicznie dostępna gra, ale jej wierność względem oryginału pozwoliła drużynom z pierwszego Defense of the Ancients bardzo szybko przyzwyczaić się do nowej platformy i zaprezentować ją światu w rozgrywce o milion dolarów. Sama ta kwota była czymś wystarczającym, żeby zwrócić uwagę wielu graczy na gatunek nie dorastający dotychczas popularnością Counter-Strike'owi czy StarCraftowi (a przynajmniej poza Chinami).

Warto wspomnieć, że pula nagród poszła z kieszeni Valve, podobnie jak budżet filmu FTP. Łatwo zrozumieć, że to były wydatki marketingowe - nic tak nie przyciąga uwagi kochających rywalizację graczy jak duże nagrody pieniężne, a nic tak nie zakochuje ludzi w rywalizacji jak filmy dokumentujące życie i rozgrywki najlepszych w swoim fachu. Oczywiście nie musi to oznaczać nic złego, The International jest powszechnie uważany za jeden z najlepszych turniejów dzięki swojej skali, dbałości o szczegóły, przygotowaniu i luźnej atmosferze. Wizerunek turnieju Valve pozostawia zatrudnionym komentatorom i prowadzącym, dając dość luźne wytyczne na temat tego, o czym mogą mówić, a o czym nie - znacznie mniej krępujące, niż np. te, które Riot stosuje wobec swoich pracowników.

Z filmem jest nieco gorzej. Już na początku dowiadujemy się, że podobno 10 lat temu nie było prawie czegoś takiego jak granie rywalizacyjne (QuakeWorld wyszedł w 1996, StarCraft w 1998, Super Street Fighter 2 Turbo w 1994, a rok później Street Fighter Alpha, nie wspominając o Doomie z 1993). Komentatorzy opowiadają o tym, jak brali udział w turniejach o kratę piw, a eksperci ogłaszają online mesjaszem grania rywalizacyjnego (amerykańskie arkejdy przewracają się w grobie). Oczywiście kiedy się da, to Valve "uczciwie" chwali się swoim sukcesem - np. porównując największe pule nagród na przestrzeni lat, z których Internationalowa jest wyraźnie największa. Ale przez większość czasu sugerują, że wszystko przed Dotą 2 to tylko gierki komputerowe, a dopiero teraz mamy prawdziwą rywalizację. Może było to przekazane w takim stopniu, że mógłby to przełknąć fan LoLa czy SC2, ale sądzę, że gracze w FPSy czy bijatyki mocno zgrzytali zębami przy tych fragmentach filmu.

Co Free to Play oferuje poza Dota-propagandą? Niewiele. Turniej prezentowany jest nam z perspektywy trzech graczy - Amerykanina Feara grającego w europejskiej drużynie Online Kingdom, Ukraińca Dendiego z Natus Vincere i Singapurczyka hyhy z Team Scythe. Każdego z graczy poznajemy bardzo pobieżnie, zazwyczaj na jednej płaszczyźnie. Dendiego jako mieszkańca biednej Ukrainy, utalentowanego i wesołego człowieka, który postanowił poświęcić się grom. Fear służy chyba głównie jako punkt odniesienia dla amerykańskiego widza, prezentując typowe problemy i zmartwienia profesjonalnego gracza - czyli czy warto poświęcić na to swoje życie, jak się z tego utrzymać, co powiedzą rodzice? hyhy jest postacią tragiczną, kolesiem tęskniącym za swoją dziewczyną, próbującym połączyć naukę z graniem, niezrozumianym przez swoich rodziców i nie mogącym polegać na członkach drużyny.

Narracja filmu jest dość niejasna, a momentami wręcz dezorientująca. W trakcie meczu finałowego Na'Vi dowiadujemy się, że Dendi nauczył się cierpliwości wędkując z ojcem, który zmarł na raka kilka lat wcześniej. OK? Przed swoją przegraną hyhy pokazuje miejsce, w którym pracuje jego ojciec, który nie ma wykształcenia i bardzo mu zależy, żeby jego syn je miał. Po przegranej Feara dowiadujemy się, że matka wychowywała go sama i przez to, że nie chciał przestać grać, to kazała mu się wyprowadzić. Hm. Dlaczego nie dowiedzieliśmy się tego wcześniej, albo nie był to przynajmniej jakiś wydzielony segment? Fragmenty relacjonujące gry są bardzo krótkie, widzimy w nich nie tylko samą rozgrywkę, ale przede wszystkim reakcje komentatorów i graczy. I mimo to musimy podzielić dramę i poupychać ją tak, żeby widz nieznający Doty się przypadkiem nie znudził? Np. wątek ojca Dendiego, może należałoby go zbudować na początku filmu i pozwolić mu się rozwinąć? Najpierw tylko wspomnieć o tym, że Danil nie ma ojca, później dodać, że lubił z nim wędkować, a w trakcie finału przypomnieć o tym i dodać, że to go nauczyło cierpliwości? Może pozbierać historię hyhy do kupy i wyciągnąć z niej jakieś wnioski, co granie mu w życiu dało, co zabrało, co by poradził ludziom w podobnej sytuacji? Na pewno byłoby to ciekawsze, niż patrzenie jak z dumą mówi o tym, że można polegać tylko na sobie, a potem jak narzeka na swoją drużynę w trakcie gry.

Najbardziej w całym filmie zaciekawił mnie jeden z nielicznych wątków pobocznych - Chiny. Temat tego, jak wygląda progaming na zachodzie jest chyba dość dobrze znany - rodzice woleliby, żeby ich dzieci skupiły się na nauce, a dzieciom marzy się wygrywanie w turniejach i zarabianie na tym. Zależnie od tego ile jest turniejów w grę w którą grasz i jak dobry jesteś, masz niewielką szansę na spełnienie tego marzenia. Chociaż sponsorów i organizatorów jest coraz więcej, to nadal jest to bardzo ryzykowna ścieżka kariery. I wszyscy wiedza, ze nie mamy startu do Azji, gdzie Dota czy StarCraft faktycznie są traktowane tak samo jak "prawdziwe" sporty. Tylko co to dokładnie znaczy? Konkretów na temat azjatyckich graczy i drużyn brakuje, a zwłaszcza w tak przystępnej formie w jakiej dostajemy Free to Play. W filmie jest kilka nagrań z chińskich turniejów, do tego manager jednej z drużyn przyznaje, że Chińczycy bardzo poważnie podchodzą do reprezentowania swojego kraju - jeśli ktoś przegra na zagranicznym turnieju i dostanie trofeum za miejsce inne niż pierwsze, to nie przywozi go ze sobą tylko wyrzuca do śmieci na lotnisku. O tym chciałbym się dowiedzieć więcej: na ile jest to postawa na pokaz, a na ile coś, w co faktycznie wierzą gracze? Jak to wpływa na ich poziom gry? Jak wygląda ich życie, jaki wpływ na nie mają sukcesy bądź porażki w turniejach? Jak odkrywają swój talent i jak udaje im się zaprezentować go profesjonalnym drużynom, jak się pod tym względem różnią od zachodnich graczy? Nie zrozumcie mnie źle, Dendi jest w miarę ciekawą postacią, z historii hyhy też można by wyciągnąć jakieś wnioski, ale to, co mogłoby uczynić ten film naprawdę ciekawym, to jeden z chińskich graczy jako główna postać zamiast Feara.

Moje dwa ulubione dokumenty okołogrowe to 100 Yen: The Arcade Experience i The Smash Brothers. W porównaniu z nimi Free to Play nie oferuje widzowi prawie nic - ani pełnej, szczegółowo opisanej historii, ani prawdziwych emocji, ani wglądu w samą rozgrywkę. Zamiast opowiedzieć na czym polega Dota i co tak przyciąga do niej graczy i widzów, to gra zostaje nam podkolorowana przy pomocy klipów zrobionych w Source Filmmakerze, odwzorowujących wydarzenia z potyczek turniejowych. Oczywiście nie pomaga fakt, że MOBA to jeden z najbardziej nieprzystępnych, nieczytelnych i nielogicznych gatunków gier - ale znaczna część filmu ma miejsce na samym Internationalu i twórcy w ten czy inny sposób próbują połączyć rozgrywki turniejowe z wątkami osobistymi bohaterów... Które też nie są przesadnie ciekawe. To po prostu nudny, płytki film. W dodatku rażący przekłamywaniem bądź przemilczaniem historii w taki sposób, żeby jak najbardziej zwiększyć prestiż i popularność Doty 2. Nie powiem, żebym żałował tej godziny spędzonej na oglądaniu, ale przykro mi na myśl o ludziach, którzy zobaczą ten dokument, a nie obejrzą Smash Brothers. Jeśli koniecznie chcecie coś o MOBAch, to CLG Documentary (w wersji reżyserskiej) ma dużo prawdziwsze emocje i ciekawiej przedstawia zarówno graczy jak i samą grę. FTP przy swoich nielicznych zaletach nie dorasta do poprzedzającego je hajpu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz